środa, 26 września 2012

Rozdział 12.

Kolejny dzień bez Harry'ego. Mam wrażenie, że stało się coś złego, albo chce ode mnie odpocząć. Ale dlaczego? Jak będzie chciał to zadzwoni, jak nie to nie. On chyba nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo go kocham. Nie umiem wyrazic swoich uczuć wprost i w tym problem.
Nie jem, nie piję, jedyne co mi potrzebne do życia to Harry...
*
- Żartujesz sobie prawda? Powiedz, że żartujesz ! - krzyknąłem
- To nie jest moja wina ! - powiedziała dusząc się łzami.
Co ja mam teraz zrobić? To na prawdę są jakieś żarty. Ale przypominając sobie zdarzenia z zeszłej nocy i tej pierwszej to...to może byc prawda. Jedyne pytanie jakie nasuwało mi się na myśl to ' Jak ja powiem o tym Lou?'. Zranię go, załamie się. Nie mogę tego zrobić !
- Dan, powiedz że to nie jest prawda, proszę...
- Nie okłamałbym cię.
Spanikowałem, po prostu spanikowałem. Przecież mam dopiero 18 lat !
- Przepraszam, ale chyba musisz iść. - no tak, cudowne zagranie Styles, brawo.
Zamknąłem jej drzwi 'przed nosem' jak zwykły cham. To nie tak miało być, kompletnie nie tak ! Lou, muszę zadzwonić do Lou. Wyszukałem telefon w kieszeni spodni i wybrałem numer do Tommo.
- Harry, w końcu dzwonisz. - powiedział radosnym głosem.
- Tak, w końcu. Przepraszam cię, że się nie odzywałem, ale wiesz... Miałem em dużo pracy, właśnie, dużo pracy.
- To co u ciebie słychać?
- Nie ma problemu z tym, że od jutra mieszkam u ciebie? - zapytałem z nutką wątpliwości. Nie zgodzi się, na pewno. Brak odpowiedzi. - Lou, jesteś tam?
- Tak, ja po prostu, ja... Och Harry oczywiście, że możesz ! - krzyknął rozbawiony
Kamień spadł mi z serca. W końcu będę z nim nie rozłączny. Ale czy to dobry pomysł?
_________
Kurdeeeee! Przepraszam że taki krótki i nie piszę, ale szkoła szkoła i szkoła. To mnie przerasta. .___.
Jak podoba wam się LWWY? Malik w tym teledysku jest... w cholerę sexy ! :D
Następny rozdział... nie wiem kiedy :c
NIE MA 9 KOM. - NIE MA ROZDZIAŁU.
jak są błędy sorry ;3


piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 11.

Ból. Okropny ból głowy. Chyba wczoraj trochę przesadziliśmy. Nie chyba, tylko na pewno. Objąłem Dan lewym ramieniem i przytuliłem do siebie. Leżałem, myślałem i nagle zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem. Lou. Zdradziłem Lou. Pospisześnie ubrałem się i zabierając telefon wyszedłem z jej domu. Jest godzina szósta rano, ale idę przez Londyn w bluzce na krótki rękaw w deszcz. Tommo by mnie zabił, bo jeszcze mógłbym się przeziębić. Ale to chyba nie ma znaczenia, w końcu już mnie nie kontroluje.
*
Nie spałem całą noc. Pragnąłem tylko przytulic się do mojego chłopaka, poczuć ten cudowny zapach perfum i odgarniac kosmyki włosów, które opadały na jego twarz. Mam nadzieje, że w przeciągu dwóch tygodni, albo miesiąca przyleci do Doncaster już na stałe. To jest moje jedyne marzenie.
*
Szybkim tępem szedłem ulicami Londynu do swojego mieszkania. Poza mną nikt nie przemieszczał się po mieście, tylko w kilku sklepach wisiała już tabliczka 'Open'. Zaczęło mocniej padac. Oczywiście, jak na złość musiałem wejść w kałurzę, brudząc swoje białe conversy. NORMA. Przyspieszyłem i już po pięciu minutach byłem w swoim ciepły mieszkaniu. Zdjąłem przemoczone buty i wręcz rzuciłem się na sofę. W ręce dzierżyłem IPhona. Napisać do Lou? Powinienem. Ale co powiem gdy zapyta co wczoraj robiłem? Nie mogę go okłamać, ale to chyba najlepsze wyjście. Wybrałem numer Tommo. Po kilku sygnałach usłyszałem jego zachrypnięty głos.
- Jak się masz? - zapytałem.
- Jakoś. Tęsknię okropnie. Czemu wczoraj nie zadzwoniłeś? - Chyba będę jasnowidzem. Przekląłem pod nosem.
- Harry? Co się dzieje? - nie odpuszczał.
- Nic. Zamyśliłem się. Musiałem posprzątać w domu. Wiesz... te sprawy. - powiedziałem z gulą w gardle.
- Dobrze. Muszę kończyc. Do zobaczenia. - mruknął i się rozłączył.
Nie powiedział, że mnie kocha. Zawsze tak mówił. Po moim policzku spłynęła łza. Przytuliłem się do poduszki i zasnąłem.
 
*Dwa dni później*
Promienie słońca wpadające przez zasłony obudziły mnie. Jak zawsze. Wygrzebałem się z łóżka i pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem czy Lou się nie odezwał. Nic. Ale miałem jednego sms'a od Danielle. ' Musimy się spotkać, będę u ciebie o 9 ' Boże, po co ? Spojrzałem na zegarek, była dziewiąta dziesięć. Ocho zaraz będzie. Nie zdążyłem dojśc do łazienki, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem zapłakaną i przerażoną Dan.
- Co się stało? - zapytałem przytulając ją i całują w czoło.
- Jestem w ciąży. - zapłakała jak małe dziecko.
___________
Po długiej nie obecności jest :d Myślę że wam się podoba :D kolejny nie wiem kiedy... zaczyna się szkoła i nie wiem czy nie zawieszę bloga.
NIE MA 7 KOM. - NIE MA ROZDZIAŁU.
Jak są błędy to sorry.
+ Mam prośbę. Możecie pisac w komentarzach co wam się podoba w blogu itp? Nie takie krótkie komentarze tylko bardziej... rozwinięte.
Do next.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 10.

- I obiecaj mi, że będziesz codziennie dzwonił. Nawet kilka razy. - powiedziałem ostatni raz przytulając Harry'ego, który zaraz wsiądzie do samolotu i odleci do Londynu.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Lou... Kochanie, nie płacz. Proszę. - mruknął, sam ocierając łzy. Zaśmiałem się cicho pod nosem, choc wcale się nie cieszyłem. Hazza, mój kochany Hazza, właśnie mnie zostawia. Ale powiedział, że porozmawia z mamą, czy mógłby przeprowadzic się do mnie. Rozumiecie to? Ja i moje największe szczęście, może będziemy mieszkac razem. Cudowne.
- Muszę iść. - szepnął, całując mnie namiętnie.
Puścił moją rękę i zaczął zmierzać w stronę samolotu. Stałem jak jakaś ostatnia sierota i płakałem. Ludzie ciągle mnie trącali.
*
Miejsce 35C. Powtarzałem sobie w myślach. Nie raz zdarzyło mi się zając czyjeś siedzenie i wtedy była niezła afera, bo upierałem się, że jest moje. Znalazłem ! Rzuciłem torbę i rozsiadłem się na fotelu.
Ludzi ciągle przybywało. Po około dziesięciu minutach pilot rozkazał zapiąc pasy. Ostatni raz spojrzałem na lotnisko w Doncaster i na Lou, który nadal stał w tym samym miejscu, oparłem się o okno i poszedłem spac.


Ktoś mnie szturcha w ramię. Nie ręczę za siebie jeśli obudził mnie bez powodu. Otworzyłem prawe oko i ujrzałem stewardessę ze sporych rozmiarów biustem, pochylającą się nade mną. Ou, miła pobudka. Kazała mi się szybko zbierac, ponieważ wszyscy już dawno wyszli. Przeżuciłem torbę przez ramię i stojąc już na płycie lotniska powiedziałem: Witaj Londynie i... Danielle.


Odebrałem swoją walizkę i zacząłem zmierzać w stronę wyjścia, gdy moją uwagę przykuł kartonik z moim imieniem. Spojrzałem na osobę, która go trzymała. Danielle?!
- Co ty tu robisz? - przytuliłem ją.
- Twoja mama powiedziała, że dzisiaj wracasz to... pomyślałam, że mogę po ciebie przyjechać. - uśmiechnęła się.
Acchh i znów rozpłynąłem się widząc ją. Nie stop. Przecież jestem z Lou !
- Nie ma gadania, idziemy na imprezę. - mruknęła łapiąc mnie za rękę.
Wzdrygnąłem się, przytakując.
*
Siedzę i już od paru godzin płaczę. Po jaką cholerę, tego nie wiem. Tak o, bo nie ma koło mnie Harry'ego. Którego, tak strasznie kocham, a nie wiem kiedy znów się zobaczymy
*
- Idziemy do mnie ?! - krzyknęła Dan. Muzyka w klubie dudniła tak głośno, że nie słyszałem swoich myśli. Byliśmy już po kilku, jak nie kilkunastu kolejkach przeróżnych trunków.
- Zawsze. - powiedziałem, całując ją przelotnie w usta i ciągnąc w stronę wyjścia.
___________
jest ;3 trochę kiepski xD
I znów mieszaaaaaam :D
NIE MA 10 KOMENTARZY - NIE MA ROZDZIAŁU.
Jak są błędy sorry ;3 


poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 9.

HAHHAHAHHAHAHHAHAHAHAHAHHA umarłem. Boże, boże. Louis Tomlinson powiedział mi przed chwilą, to że mnie kocha. Nie, to sen. Zacząłem się szczypać, co nie uszło uwadze Lou.
- Harry... Wszystko w porządku? - zapytał patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Tak... Po prostu, cieszę się...i...chyba też cię kocham. - tak ! powiedziałem to! Fuck yeaaa! Pocałowałem go w policzek, a w podziękowaniu usłyszałem cichy pomrók. Położył rękę na moim udzie, przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszczyk. Nasze usta złączyły się. Na początku całował delikatnie, ale po chwili usta zaczęły napierac na siebie z niesamowitą siłą. Na chwilę oderwałem się od niego, żeby odetchnąć. Szeroko się uśmiechnął. Przytulił mnie mocno i położył się na mnie. Nie powiem, że ciśnienie mi lekko skoczyło. Jego ręce powędrowały pod moją koszulkę. Opuszkami palców błądził po moim torsie. Zaczął delikatnie całować moją szyję. Na chwilę przerwał, żeby spojrzeć mi w oczy. Przegryzłem wargę.
- Uwielbiam kiedy to robisz. - mruknął ściskając moje pośladki. Pisnąłem cicho, a on zaśmiał się. Po chwili koszulka która miałem na sobie leżała gdzieś na podłodze. Przerażony spojrzałem na Lou. Kto by pomyślał, że spokojny i ułożony Tomlinson to na prawdę dzika bestia?! Palcem wyznaczył linię wzdłuż moich bokserek. Jęknąłem cicho i dopiero teraz zdałem sobie sprawę do czego on dąży. Złapałem go za nadgarstki.
- Lou... Nie zrozum mnie źle, ale to dla mnie nowe i... no wiesz. - powiedziałem unikając kontaktu wzrokowego.
- Rozumiem. Spróbujemy...kiedy indziej. - mruknął kładąc głowę na moje ramie.
Po chwili usłyszałem ciche pochrapywanie.
*
Patrzyłem na Harry'ego, który jest moim chłopakiem? Chyba mogę tak już powiedzieć, co? Tak słodko wygląda jak śpi... Awww. Myślę, że nie przestraszyłem go tym, że zacząłem się do niego dobierać. Głupi Lou. Za 3 dni wyjeżdża... Nie chcę o tym myśleć. Pewnie nasze kontakty się urwą. Wróci do Londynu, znajdzie sobie dziewczynę, a ja pójdę w zapomnienie.... Złapałem go za rękę.
- Harry. Harry, obudź się. - lekko potrząsałem nim, pewnie będzie mi miał za złe że budzę go o czwartej nad ranem.
Mruknął coś nie zrozumiale pod nosem.
- Harry... Twoja mama dzwoniła trzydzieści razy. - powiedziałem. W sekundę zerwał się i zaczął krzyczeć ' Mam przejebane.' Chwycił telefon, no i się rozczarował.
- Okłamałeś mnie. - przeszył mnie wzrokiem.
- Obudziłem cię, bo chciałem cię przytulic. - spuściłem głowę.
- Nienawidzę cię. - burknął.
- Wypierdzielaj mi z domu. - uderzyłem go delikatnie w policzek.
- Lou. Kocham cię idioto. - powiedział, rzucając mi się na szyję.
_________
Lool trochę słaby ale jest ;D
Jak są błędy to sorry ;D
NIE MA 10 KOMENTARZY = NIE MA RODZIAŁU ! ;D
Komentujcie też tu : http://zarryloveforever.blogspot.com/

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 8.

- Tak? - zapytał, słodko mrugając oczami. Harry, nie ułatwiasz mi tego.
- Em, bo ja... Ja chciałem ci powiedzieć... że Liam musiał wyjechać i teraz będziesz tak jakby u mnie mieszkał. - stchórzyłem, po prostu stchórzyłem.
- Spoko, tylko, że nie mam ubrań.
Zrobiłem minę w stylu WTF?! Przecież ma ubrania... A! Nie ma reszty ubrań ! Lou włącz myślenie.
- Pożyczę ci. - uśmiechnąłem się i poszedłem do łazienki. Zamknąłem drzwi i zsunąłem się po ścianie. Jestem idiotą. Cholernym idiotą. Nie długo będzie za późno, w końcu za 5 dni wyjeżdża. Tak, mój kochany Harry mnie zostawia. Tylko szkoda, że nie wie co do niego czuję. Pewnie mnie odrzuci i uciekanie. On na pewno nie jest bi. A może jednak...? Nie, co ja gadam. Robię sobie głupią nadzieję... Nie mogę przecież tu siedzieć cały czas. Ogarnąłem się i wróciłem do chłopaka. Siedział przed telewizorem i oglądał jakiś beznadziejny serial. Usiadłem obok niego.
- Dobrze się czujesz? Jesteś jakiś blady. - powiedział dotykając mojego policzka. Teraz na pewno 'zmieniłem' kolor, ponieważ moje policzki zalały rumieńce. - O już nie! - zaśmiał się Hazza i przybliżył swoją twarz do mojej. O boże, serce mi zaraz wyskoczy. Był niebezpiecznie blisko. Nasze nosy stykały się. Przechylił swoją głowę i... czekajcie ?! Czy on chce mnie pocałować?! Jezu, Lou myśl racjonalnie. Przecież... O nie. Odsunąłem się od niego.
- J-ja przepraszam. - wychrypiał. Już chciałem mówić, że nie ma za co, bo to ja wszystko zniszczyłem i chcę żeby spędził ze mną resztę życia, ale to by było głupie. Harry ma zły wpływ na mnie. Speszony przesunął się na drugi koniec kanapy. Co ja najlepszego zrobiłem ?!

*Hazza*
Czy on nie widzi, że coś do niego czuję? Przecież to Lou... Nie jest gejem. Na sto procent. Kontem oka zerkałem na niego. Był zamyślony lub przerażony tym co chciałem zrobić. Nagle do głowy wpadł mi pomysł, głupi, ale dla mnie najlepsze rozwiązanie. Wyjeżdżam. Jeszcze dziś wyjadę i dam mu święty spokój. Pewnie ma już dość oglądania mnie. Na pewno ! Zacząłem się wiercić. 
- Wiesz co... Chyba będę się zbierał. - powiedziałem. Spojrzał na mnie nie zrozumiale. - W sensie, że wyjeżdżam. 
Jego oczy powiększyły się. Przez chwile patrzył na mnie... z nadzieją, że zmienię decyzję? Nieee, na pewno nie. 
- Ale jak to ? Teraz? Zaraz? - pytał.
- No teraz. - uśmiechnąłem się. 
- Dlaczego? 
- Nie chcę ci się narzucać. - O ludzie, co ja gadam! Chętnie zaciągnąłbym go do łóżka. Harry ! Czy ty właśnie myślisz o seksie z facetem? A co z Dan? No taak i problem. Ale do Lou coś czuję. Czy to możliwe, że byłem hetero, a teraz jestem homo? Lub bi. O boże, mam mętlik w głowie.
- Harry, muszę ci coś powiedzieć. Teraz albo nigdy. Bo j-ja... jestem gejem. - spuścił głowę. 
CO!? CZY ON MI WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ.... TAK ! O matko. Gorąco, gorąco, gorąco. 
- Co związku z tym? - takie debile pytanie mógł zadać tylko... Harry Styles ! Brawo.
- To, że cię kocham.
_________________
Nie podoba mi się ;c Ale jest ;) 
NIE MA 6 KOMENTARZY = NIE MA ROZDZIAŁU.
Jak są błędy sorry ;D 

piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 7.

No i niestety nie myliłem się. Harry zaczął opowiadać jakieś nie stworzone historie, o tym jak to przepłynął Ocean Atlantycki. Co chwilę latał do łazienki, wiadomo po co. Czasem zbaczał na tematy jego nie spełnionych miłości. Wyliczał z iloma kobietami spał. Tej nocy dużoo się o nim dowiem. W końcu usnął. O boże jakie to szczęście. Jest godzina pierwsza w nocy. Przykryłem młodszego kolegę kocem. Jak spał wyglądał na spokojnego, no i był słodki. Loki delikatnie opadały mu na twarz, był jak mały niewinny aniołek. Szkoda, że pozory mylą. Westchnąłem głośno. Chciało mi się okropnie spać, ale nie mogę go zostawić, bo jak coś mu się stanie? O nie, nie. Louis wybij to sobie z głowy. Znamy się już 3 tygodnie, a wydaje mi się jakby to były lata. To on potrafi wywołać na mojej twarzy uśmiech, który nie znika do końca dnia. Zwierza się mi, gdy ma jakiś problem. Może ja też powinienem mu powiedzieć prawdę o mnie? Ale to później. Wziąłem telefon do ręki i nie zważając na godzinę napisałem do Liam'a sms'a, że Hazza jest u mnie. Po chwili dostałem odpowiedź:   'Normalnie zabiłbym cię, że piszesz do mnie o tej godzinie, ale jadę właśnie do Wolverhampton, moja mama jest w szpitalu. Nie wiem kiedy wrócę, także proszę cię... Zaopiekuj się Harrym, wiesz jaki on jest. xx ' Ouuuu. I teraz mam jeszcze młodego na głowie. Świetnie. Mam tydzień żeby powiedzieć mu to co wie tylko Zayn i moja rodzina. Boję się jak na to zareaguje. W końcu nie każdy chłopak chciałby zadawać się z gejem, prawda? Pewnie będzie przerażony i nie będzie chciał mnie znać... Wziąłem pierwszą lepszą gazetę. Chwilę ją przeglądałem, a potem odpłynąłem w krainę Morfeusza...*Promienie słońca biły mi w twarz. W głowie miałem jeden wielki zamęt. Co wczoraj się wydarzyło? Film urywa mi się po tym jak wyszedłem z baru. Właściwie gdzie ja jestem? Rozejrzałem się w koło. Nikogo nie wid... o Louis. Czekaj co ?! Spał sobie słodko w kącie kanapy. Chwilę na niego popatrzyłem. Patrzę na chłopaka, który spał ze mną na jednej kanapie, w jego domu. Czy to nie wydaje się dziwne? Dobra tam. Zacząłem szukać kuchni. Jest. Zrobiłem sobie tosty i nalałem soku pomarańczowego ( nie było niestety jabłkowego ). Usiadłem przy stole. Moją uwagę przykuł zeszyt który leżał na rogu. Sięgnąłem po niego. Louis pisał piosenki. 

If we'd go again

/ Jeśli chcielibyśmy znów
All the way from the start
/ Zacząć wszystko od nowa
I would try to change
/ Spróbowałbym zmienić
The things that killed our love
/ Rzeczy, które zabiły naszą miłość
Your pride has built a wall, so strong
/ Twoja duma zbudowała mur, tak silny
That I can't get through
/ Tak silny, że nie mogę się przebić.

Ouuu, dobre to.. . Nie wiedziałem, że pisze. Usłyszałem ciche szuranie nogami. Do kuchni wszedł zaspany Lou. Na jego widok uśmiechnąłem się. Rzucił ciche 'Hej' i wyjął z lodówki mleko. Mmm, jakie on ma ciało. Styles ! Co ty człowieku gadasz ! Skarciłem się w myślach. Coraz gorzej ze mną. - Nie wiedziałem, że piszesz piosenki. - powiedziałem.- Aaa. To bazgroły. Żadna twórczość. - uśmiechnął się.- To jest naprawę dobre. On tylko pokręcił głową i usiadł na przeciwko. - Harry, chciałbym ci coś powiedzieć. - zaczął.



_______________
Tadam ! :D 
NIE MA 5 KOMENTARZY = NIE MA ROZDZIAŁU. :D
+ Piosenka: Scorpions ' Still loving you 'Jak są błędy, to sorry ;x

środa, 11 lipca 2012

Rozdział 6.

Szedłem ulicami Doncaster, o dziwo dziś trochę ludzi się przez nie przewijało. Wiecie co ? Chyba polubiłem tego całego Louis'a. Fajny z niego gość, co prawda czasem dziwny, ale da się żyć. Ogólnie jakoś mi się tu spodobało... Dziwne. Ale dobra tam. Zgadnijcie gdzie teraz idę?! Do baru ! Jeeej. Dobra Styles ogarnij się. Znalazłem w pobliżu jakiś bar i po prostu okropnie się z tego cieszę. Wiecie... Nie pic 3 tygodnie to jednak coś. Popatrzyłem na zegarek, 20:48. Spoko, powinno być mało ludzi. Normalnie powinienem być teraz u Lou, ponieważ obiecałem mu, że poprzeglądamy razem gazety, w poszukiwaniu tej cholernej pracy,ale poszedł do rodziny. Wparowałem do pomieszczenia w którym unosiła się woń alkoholu. Mmm, mój raj. Usiadłem przy barze i zamówiłem najmocniejszego drinka. Barman zerknął na mnie z pode łba i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w końcu machnął ręką i zaczął przygotowywać napój. Rozejrzałem się po lokalu. Nikogo nie było oprócz jednej striptizerki, która wiła się na rurze. Oho, wyczuwam niezłą zabawę.
Barman postawił przede mną drinka, a ja 'za jednym zamachem' go wypiłem i pokazałem żeby przyniósł jeszcze 3. No no, Styles.
- Jak się nazywa? - zapytałem, wskazując na dziewczynę.
- Luna. Nie dawno zaczęła robotę, młoda, coś dla ciebie dzieciaku. - odparł barman wracając do pracy.
Uśmiechnąłem się do niej.
No tak. Oczy mam już zamglone, w głowie mi się kręci. Po 6 drinkach, nie każdy zachowuje równowagę, nie to co ja. Hahaha. Zacząłem zmierzać w stronę drzwi, rzucając zalotne spojrzenie Lunie...
Moją twarz owiał chłodny wiatr. A po chwili jeszcze krople deszczu. Okropnie padało.
*
Wracałem właśnie od mamy i sióstr. Jak ja je kocham. Przechodziłem obok baru. Dobrze, że Harry go nie odkrył. Ale zaraz... Kim jest postać, która zatacza się powolnym krokiem przede mną? O nie. Podbiegłem kawałek. No pięknie ! Harry idioto.
- Ejej. Co ty tu robisz?! - krzyknąłem, osłaniając go parasolką, która tu i tak już nic nie zdziała, ponieważ chłopak był doszczętnie przemoczony.
- Nie widać? Bawiłem się. - zaczął bełkotać. 
Chwyciłem go pod ramię. Jest chyba wagi piórkowej. Wygląda na bardziej postawnego. 
Dzięki niemu teraz ja byłem także mokry, ponieważ całym ciężarem przylegał do mojego prawego boku. 
Po ok. 20 min. ( gdzie normalnie zajęło by to 5 min.) byliśmy pod moim domem. Nie chciałem robić Liam'owi kłopotu, a poza tym do jego domu było jeszcze z 10 min. drogi. Styles co chwilę coś jęczał, że go boli tu, tam. Trzeba było się nie upijać deklu. On jednak nie zna granic. Otworzyłem drzwi i wręcz wepchnąłem młodego do domu. 
- Zrób coś z sobą. - powiedziałem, ściągając z niego płaszcz. - musisz zdjąć te mokre ciuchy.
- A-ale n-ie chce. 
I co ja mam z nim zrobić? Zaprowadziłem go do łazienki i poszedłem wziąć jakieś dresy dla niego. Gdy wróciłem Harry ślęczał nad sedesem wymiotując. Boże, dlaczego ja? Powiedziałem, że jak skończy to niech się ubierze, ale przy okazji nie rozwali mi łazienki. Nalałem do szklanki wody i oparłem się o blat. Nagle zza rogu wyłonił się loczek. Wygląda jak jakaś sierota.
- E-ej, wi-wiesz co? - podszedł bliżej.
- Co?
- Chy-chyba mi si-się po-podobasz. 
O MATKO. Co on gada?! 
- Harry, usiądź. Rano pogadamy.
Coś czuję, że ta noc będzie strasznie długa.
_________
Tarabum ;D Jest, taki sobie ale jest :D 
NIE MA 5 KOMENTARZY - NIE MA ROZDZIAŁU.
JAK SĄ BŁĘDY SORRY.
+ ZAPRASZAM NA DRUGIEGO BLOGA, NA KTÓRYM TAKŻE JEST NOWY ROZDZIAŁ: http://onedreamonedirection-malikowa.blogspot.com/