piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 7.

No i niestety nie myliłem się. Harry zaczął opowiadać jakieś nie stworzone historie, o tym jak to przepłynął Ocean Atlantycki. Co chwilę latał do łazienki, wiadomo po co. Czasem zbaczał na tematy jego nie spełnionych miłości. Wyliczał z iloma kobietami spał. Tej nocy dużoo się o nim dowiem. W końcu usnął. O boże jakie to szczęście. Jest godzina pierwsza w nocy. Przykryłem młodszego kolegę kocem. Jak spał wyglądał na spokojnego, no i był słodki. Loki delikatnie opadały mu na twarz, był jak mały niewinny aniołek. Szkoda, że pozory mylą. Westchnąłem głośno. Chciało mi się okropnie spać, ale nie mogę go zostawić, bo jak coś mu się stanie? O nie, nie. Louis wybij to sobie z głowy. Znamy się już 3 tygodnie, a wydaje mi się jakby to były lata. To on potrafi wywołać na mojej twarzy uśmiech, który nie znika do końca dnia. Zwierza się mi, gdy ma jakiś problem. Może ja też powinienem mu powiedzieć prawdę o mnie? Ale to później. Wziąłem telefon do ręki i nie zważając na godzinę napisałem do Liam'a sms'a, że Hazza jest u mnie. Po chwili dostałem odpowiedź:   'Normalnie zabiłbym cię, że piszesz do mnie o tej godzinie, ale jadę właśnie do Wolverhampton, moja mama jest w szpitalu. Nie wiem kiedy wrócę, także proszę cię... Zaopiekuj się Harrym, wiesz jaki on jest. xx ' Ouuuu. I teraz mam jeszcze młodego na głowie. Świetnie. Mam tydzień żeby powiedzieć mu to co wie tylko Zayn i moja rodzina. Boję się jak na to zareaguje. W końcu nie każdy chłopak chciałby zadawać się z gejem, prawda? Pewnie będzie przerażony i nie będzie chciał mnie znać... Wziąłem pierwszą lepszą gazetę. Chwilę ją przeglądałem, a potem odpłynąłem w krainę Morfeusza...*Promienie słońca biły mi w twarz. W głowie miałem jeden wielki zamęt. Co wczoraj się wydarzyło? Film urywa mi się po tym jak wyszedłem z baru. Właściwie gdzie ja jestem? Rozejrzałem się w koło. Nikogo nie wid... o Louis. Czekaj co ?! Spał sobie słodko w kącie kanapy. Chwilę na niego popatrzyłem. Patrzę na chłopaka, który spał ze mną na jednej kanapie, w jego domu. Czy to nie wydaje się dziwne? Dobra tam. Zacząłem szukać kuchni. Jest. Zrobiłem sobie tosty i nalałem soku pomarańczowego ( nie było niestety jabłkowego ). Usiadłem przy stole. Moją uwagę przykuł zeszyt który leżał na rogu. Sięgnąłem po niego. Louis pisał piosenki. 

If we'd go again

/ Jeśli chcielibyśmy znów
All the way from the start
/ Zacząć wszystko od nowa
I would try to change
/ Spróbowałbym zmienić
The things that killed our love
/ Rzeczy, które zabiły naszą miłość
Your pride has built a wall, so strong
/ Twoja duma zbudowała mur, tak silny
That I can't get through
/ Tak silny, że nie mogę się przebić.

Ouuu, dobre to.. . Nie wiedziałem, że pisze. Usłyszałem ciche szuranie nogami. Do kuchni wszedł zaspany Lou. Na jego widok uśmiechnąłem się. Rzucił ciche 'Hej' i wyjął z lodówki mleko. Mmm, jakie on ma ciało. Styles ! Co ty człowieku gadasz ! Skarciłem się w myślach. Coraz gorzej ze mną. - Nie wiedziałem, że piszesz piosenki. - powiedziałem.- Aaa. To bazgroły. Żadna twórczość. - uśmiechnął się.- To jest naprawę dobre. On tylko pokręcił głową i usiadł na przeciwko. - Harry, chciałbym ci coś powiedzieć. - zaczął.



_______________
Tadam ! :D 
NIE MA 5 KOMENTARZY = NIE MA ROZDZIAŁU. :D
+ Piosenka: Scorpions ' Still loving you 'Jak są błędy, to sorry ;x

7 komentarzy:

  1. Ależ Ty głupia -.- NIECH MU POWIE ! STYLES POWIE ŻE CZUJE TO SAMO I BUUUM ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby początek związku Larrego ? Tak, tak, tak. Ale dodaj szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. początki larrego-świetnie pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju piszpiszpiszpiszpiszpisz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie piszesz :)
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń